poniedziałek, 13 czerwca 2011

Kapryśne Rhombodery

O ile wszystkie Plistospilota bez problemów przeszły wylinkę L3 na L4, o tyle Rhombodera rozwijają się troszkę dziwnie. Z sześciu, cztery rosną bez problemów, są na etapie L4, ładne, duże i wręcz tłuste. Jedna zatrzymała się na etapie L2 i koniec, mimo że ma pokarm i te same warunki, co reszta.

Jest jeszcze nieszczęsna szósta, po wypadku z wylinką nie może jeść sama, w związku z czym ją karmię i czekam do kolejnej wylinki, żeby się wyprostowała. Karmienie trwa około pół godziny i może człowieka doprowadzić do szału. Wygląda to tak: muszkę owocową przykleja się miodem do patyczka i podsuwa pod nos modliszce. Modliszka iterpretuje to jako agresję, więc wypręża się, odskakuje, przybiera postawę grożącą (ramiona wyciągnięte w bok), słowem robi wszystko, żeby pokarm od siebie odstraszyć, nawet kiedy widać że jest głodna, bo odwłok jest cieniutki. Po iluś próbach aparat gębowy wreszcie zahacza o muszkę i smak muszki z miodem przedostaje się do małego móżdżku. Modliszka zlizuje miód, a potem się wgryza. Stara się też odkleić muszkę z patyczka. Kiedy jej się to udaje, zaczyna jeść, przy czym muszka wisi tylko i wyłącznie na szczękach, bo powykręcane odnóża chwytne nie są w stanie jej podtrzymać. Co jakiś czas muszka spada i modliszka automatycznie uznaje to za koniec posiłku, nawet kiedy jedzenie spada trzy milimetry dalej. Zaczyna się myć i trzeba całą zabawę zaczynać od początku - podtykanie, uniki itp. Polecam tylko cierpliwym...

A na filmiku pierwsze karmienie - mielonym mięsem wieprzowo-wołowym. Bardzo jej smakowało...

Brak komentarzy: